Śnieżka/Wysoka Kopa – 09.07.2016

Królewna Śnieżka w parze z Wysoką Kopą 🙂

Tym razem na cel wzięliśmy Sudety, jako że wyjazd dwudniowy to i plany ambitne…Ale jak to mówią , nie dzielmy skóry na niedźwiedziu…górki  okazały się nieco wymagające, zatem przybyły nam tylko dwie pieczątki w naszych dzienniczkach wzorowych zdobywców Korony Gór Polski 🙂

W sobotę 9 lipca bladym świtem ruszyliśmy w kierunku Karpacza, droga prosta, krajobraz nieco monotonny, choć już po zjeździe z A czwórki wyraźnie się ożywił (a my wraz z nim), w oddali majaczyły dostojne sylwetki  górskich grzbietów, a mijane pola, pełne zbóż i kwiatów, mieniły się feerią barw w porannym słońcu. Tego było nam trzeba, żeby obudzić w nas energię i chęć działania. Szybko znaleźliśmy miejsce parkingowe w pobliżu Świątyni Wang i raźno wyruszyliśmy na szlak. Wybraliśmy oznaczenia niebieskie, najciekawsze naszym zdaniem, prowadzące z Karpacza Górnego  poprzez Polanę i po drodze mijane schroniska: Samotnię, Strzechę Akademicką i Dom Śląski. W większości szlak prowadzi dobrze oznaczoną kamienną drogą, jednak tuz przed Samotnią podejście prowadzi przez las i całkiem spore kamienie. Jednak wkrótce czeka nagroda, bo schronisko góruje nad przepięknym Małym Stawem, w którym przeglądają się nie tylko, ciasno go okalające 200 metrowe ściany kotła polodowcowego, ale i nieśmiałe promienie słoneczka. Właśnie…kilka słów o pogodzie, co by nie napisać, jak zwykle mamy farta, raz chmury, raz słońce, nieco rozpływającej się mgiełki, jest ciepło, ale nie duchota. Co prawda im wyżej, tym bardziej wieje, ale taka to uroda kapryśnej Śnieżki. W trakcie podejścia  widoki na samą Królewnę,  Czarny Grzbiet, Kowarski Grzbiet, Słonecznik, Pielgrzymy i wzniesienia Rudaw . Z każdym przebytym metrem coraz piękniej prezentuje sie masyw Śnieżki. Tuż pod samym szczytem wzmaga się wiatr, bezlitośnie targa nam włosy, ale i bezczelnie popycha w ramiona Królewny. Jeszcze ostatnie, no cóż, męczące podejście i zaliczamy kolejny szczyt. Jest pięknie, wieje strrrasznie, mnóstwo zmotywowanych ludzi, zachmurzenie lekkie, zatem można co nieco obejrzeć, choć  to hardcore  nieziemski, gdyż trudno utrzymać sie w pionie. Pstrykamy fotkę, choć łatwo nie było, bo grupa się rozpierzchła po szczycie, „całe wieki” czekaliśmy na dwie amatorki zwiedzania kościółka, zablokowane niestety przez innych miłośników zabytków sakralnych 🙂

Szczęśliwi, potargani i nieco spieczeni schodzimy wartko w kierunku Karpacza. Jeśli ktoś myśli, że ‚zrobi” Śnieżkę w trymiga, to gratuluję optymizmu. Wszystko ma swój czas, zatem nie śpieszmy się, podziwiajmy, chłoniemy karkonoski klimat .

Po ok 7 godzinach górskiej (u nas różne ligi, zatem czas uśredniony)przygody, spokojnie dochodzimy do knajpki w okolicach Świątyni Wang i zamawiamy – w przewadze – ruskie pierogi. Potem już jedziemy w kierunku Bronowic, prosto w otwarte ramiona Benka 🙂 Nocleg mamy u sympatycznych właścicieli pensjonatu Prima.  A Benek to super gospodarz obejścia, olbrzym bernardyn, jak wielki, tak kochany!. Wieczór spędzamy w naszym jakże uroczym towarzystwie, omawiając plany na niedzielę.

Ranek powitał nas słońcem, po wypasionym śniadanku sprawnie zbieramy graty i jedziemy w kierunku Rozdroża Izerskiego, skąd prowadzi szlak na Wysoką Kopę. Robi się coraz cieplej, dobrze, że wieje lekki wiatr. Wchodzimy w wygodny, szeroki zielony szlak, który prowadzi środkiem pięknego lasu z kuszącymi krzaczkami jagód…na wyciągnięcie ręki.  Po półgodzinnym spacerze szlak odbija zdecydowanie w prawo i stromo prowadzi w górę….
Wysoka Kopa dała nam nieźle do wiwatu, może nie trudnością, ale jednak długością i rozległością szlaku, że o kiepskim oznakowaniu nie wspomnę. Nic jednak nie przebije cudownych widoków, chyba najpiękniejszych w naszym rankingu.

Podsumowując dwudniową wędrówkę, zrobiliśmy 43 kilometry i straciliśmy 2700 kalorii! Ile zyskaliśmy?, trudno powiedzieć, bo oczywiście po zejściu z Kopy, już w drodze powrotnej zahaczyliśmy o Zajazd Witosa w Wojcieszycach, a tam, sami rozumiecie, ziemniaczki opiekane, kotlety z grilla, pstrągi, zestawy surówek, sałatki, zupy…no po prostu głodomory 🙂

A potem już szybciutko w kierunku Sosnowca, na finał Euro i zimne piwko w towarzystwie naszych stęsknionych rodzin. Do zobaczenia na szlaku 🙂

Dodaj komentarz