Kłodzka Góra, Waligóra, Chełmiec – 3.10.2020

Bibliotekarze to twardziele. 

Gosie zdobyły koronę!

Trzy szczyty w jeden dzień, ponad 600 km drogi, perspektywa  „ściany płaczu” – tak zaplanowana sobota dla czwórki naszych piechurów, nie była straszna. Wyruszyliśmy skoro świt obierając kierunek na Kłodzko. Przed nami perspektywa zdobycia najwyższego szczytu Gór Bardzkich – Kłodzkiej Góry. Sama góra wydaje nam się dość niska, gdyż liczy zaledwie 765 m. n.p.m. Podejście zaczynamy szlakiem niebieskim z Przełęczy Kłodzkiej. Zaraz na początku musimy sporo się napocić, gdyż lekko nie jest. Szlak wydaje się naprawdę stromy. Na szczęście nie jest to długi odcinek i wkrótce szczęśliwi, zagadani, podziwiamy widoki. I jak to już z nami bywa, znów zabłądziliśmy. To już chyba taka nasza tradycja. Na szczęście tym razem, dość szybko znaleźliśmy szlak. Po drodze mijamy Podzamecką Kopę, Trzy Granice i Jelenią Kopę. Odbijamy na żółty szlak i po 10 minutach zdobywamy Kłodzką Górę. Na szczycie znajduje się wieża widokowa o wysokości 34,5 m, a najwyższy taras widokowy został umieszczony na wysokości 30,5 m. Dziarsko idziemy po schodach wieży, niestety silny wiatr nie da nam, nacieszyć się długo panoramą Ziemi Kłodzkiej. Pora wracać, gdyż czekają  już na nas Góry Wałbrzyskie. Po drodze pocieszamy zasapaną grupkę z Chorzowa i jedziemy do małego miasteczka Boguszów-Gorce. Rozpoczynamy spacer, jak Artur zapewniał, bardzo łatwy i przyjemny. Wzdłuż szlaku znajduje się  Droga Krzyżowa Górniczego Trudu. Nazwy stacji zostały skojarzone z dramatami górników i ich rodzin, to uhonorowanie ciężkiej pracy górników. I tak maszerujemy, bez najmniejszego wysiłku, aż podkusiło nas (Arturek) odbić z przyjaznej drogi na morderczy żółty szlak. Żeby nikt potem nie mówił, że poszliśmy na łatwiznę, wybraliśmy szlak najtrudniejszy i jesteśmy dumni. Na szczycie zasapani, podziwiamy wielki  Krzyż Milenijny, zgodnie też postanawiamy, iż wieża widokowa marna, więc ją sobie darujemy.   Tradycyjne fotki, przybijanie pieczątek, krótki odpoczynek i obieramy kierunek na Góry Kamienne. Najwyższym szczytem Gór Kamiennych jest, mierząca 936 m.n.p.m. Waligóra. Postanowiliśmy zdobyć ją szybkim, morderczym szlakiem zwanym „ścianą płaczu” Dlaczego? Sam szlak spod schroniska Andrzejówka jest krótki, co w naszej sytuacji było bardzo kuszące, w końcu jest coraz później i trzeba do domu wrócić. Trzecia góra tego samego dnia i to najgorsza. Sami przyznacie, że nie boimy się wyzwań. Dzielnie zaczynamy atak …. oj… czujemy każdy mięsień. Powiem jedno, łatwo nie jest, ale płaczu też nie było. Trzeba tylko robić duuuuże kroki, łapać się korzeni, uważać na śliskie, osuwające kamienie, nie patrzeć w górę, uważać żeby nie spaść i ani człowiek się nie obejrzy, jest na szczycie.

Artur wszedł na szczyt w 14 minut. Reszta troszeczkę później, w końcu mamy krótsze nogi:)

Dwie Gosie zaliczyły w ten sposób ostatni szczyt Korony Gór Polski. Alicja przygotowała dla nas super niespodziankę. Zostałyśmy faktycznie ukoronowane, za co jej bardzo dziękujemy. Artur nadrabiał miną, w końcu jeszcze dwa szczyty ma do zdobycia, co wypominane było mu często, z uwagi na jego dziwny strach przed deszczem:)  Pozdrawiamy resztę ekipy, która z nami zaczynała. Niestety z różnych przyczyn część osób musiała zrezygnować, Anetka nas goni, wierzymy, że wkrótce również zdobędzie koronę. A my nie mówimy koniec. Do zobaczenia na szlaku.  

Dodaj komentarz