Radziejowa – 23.03.2019

Radziejowa – 23.03.2019

Jak dobrze wstać skoro świt…

Zaczynamy nowy sezon wędrówek szlakiem Korony Gór Polski. To już 18. górski przystanek. Jak przystało na inaugurację – prawdziwa perełka, jeśli chodzi o malowniczość  no i…pewne trudności. Ale o tym nieco później. Piękny słoneczny poranek, 7 rano, Sosnowiec, grupa w komplecie, gotowa do wyjazdu. Dzisiaj naszym kierowcą jest Gosia B., której bardzo dziękujemy, bo nie dość, że nas zabrała, to jeszcze zagwarantowała luksusową podróż w swoim komfortowym Nissanie. Wybraliśmy opcję wspinania się od  strony przysiołka Obidzy, gdzie dotarliśmy od  Piwnicznej –Zdroju, poprzez Przełęcz Gromadzką i Wielki Rogacz. Wysiadamy z autka na niewielkim parkingu na Obidzy, zabieramy sprzęt i ruszamy niebieskim szlakiem. Już na samym początku witają nas malownicze widoki doliny potoku Czercz i pasma Jaworzyny Krynickiej. Kierujemy się w stronę Przełęczy Gromadzkiej, a tam – wow! w ciepłych promieniach słońca, przy błękicie nieba  i bieli śniegu wyłania się wspaniała panorama Tatr. Gołe, ostre korony szczytów w fikuśnych śnieżnych czapeczkach. Musimy przystanąć, bo przecież nie chodzi tylko o zdobywanie, chcemy podziwiać te boskie widoki, chłonąć tę wspaniałą górską atmosferę, cieszyć oczy, poczuć wolność i ładować nasze miejskie akumulatory. No i focie, bez tego ani rusz, niech inni patrzą i zazdroszczą.  Zatem, Przełęcz Gromadzką mamy zaliczoną, dalej niebieskim szlakiem wchodzimy w kierunku Wielkiego Rogacza. No tak, tak, już dwa razy wspomniałam o tym szczycie!  Po prostu nie mogę się doczekać, kiedy ogłoszę, że ustawiliśmy na szczycie Arturka i zrobiliśmy mu pamiątkowe zdjęcie. Sami zobaczcie poniżej.

Lekko nie jest, nie dość, że to nasze pierwsze wyjście w tym sezonie, zatem forma taka sobie, to jeszcze to prawdziwa wyprawa ZIMOWA! Owszem, w kalendarzu wiosna, w pogodzie temperatura raczej letnia, ale pod stopami prawdziwy śnieg. Dużo prawdziwego śniegu!. Ale jeśli ktoś myśli, że poszliśmy na łatwiznę i wybraliśmy łatwiejszą odnogę szlaku, to jest w błędzie. Dzielnie przedzieraliśmy się zalesionym zboczem, zapadając się raz po raz w śnieżne muldy. Naprawdę trzeba było uważać, a kijki okazały się wprost nieocenione. Oczywiście te wszystkie uwagi nie dotyczą Artura, który bez wysiłku, z uśmiechem na ustach, czekał na nas pod Wielkim Rogaczem, w miejscu gdzie krzyżują się drogi Głównego Szlaku Beskidzkiego. Zmieniamy szlak z niebieskiego na czerwony. Aby zaatakować Radziejową musimy zejść w dół, gdzie ponownie wyłania się przepyszna  panorama Tatr. Wchodzimy w zalesioną, kamienistą strefę, która dość stromo wije się w kierunku szczytu. Po ok. 40 minutach wspinaczki, znowu w śniegu, ale i w ciepłych promieniach słońca docieramy na Radziejową – najwyższy szczyt Beskidu Sadeckiego (1262 m n. p. m).

Na szczycie oczywiście obowiązkowa sesja zdjęciowa. Niestety, kilkukondygnacyjna drewniana wieża widokowa jest zamknięta. Szkoda, bo sam szczyt jest mocno zalesiony, zatem niewiele widać. No i teraz czas na prywatę. Byłam na Radziejowej w sierpniu 2017 roku, zaliczyłam wejście na wieżę i potwierdzam opinię wielu, że panorama widziana znad wierzchołków drzew jest zachwycająca! Pół godziny na szczycie i schodzimy w dół. Zejście, w tych trudnych zimowych warunkach zajęło nam ok 1,5 godziny. Docieramy na parking na Obidzy, jeszcze krótkie odwiedziny w Bacówce po pamiątkowe stempelki i ruszamy do Piwnicznej. Tam, w rynku, wciąż przy pięknej pogodzie raczymy się smacznymi lodami i pyszną imbirowo-pomarańczową herbatką. No, tak mamy, po prostu łakomczuchy.  Jeszcze zmęczeni, ale już planujący kolejny wyjazd. Uwaga, uwaga, poszukiwany kierowca, gdyż 13!kwietnia na pewno nie wsiądziemy do auta wcześniej wychwalanej Gosi. Tak odważni to my nie jesteśmy.

 

Dodaj komentarz